Tłumacz

piątek, 17 października 2014

Jak pies z kotem. Bardzo dużym kotem

bobtail01Podobne historie dzieją się najczęściej w Chinach czy USA, ale również w Wojciechowie pod Lublinem powstał problem z porzuconym kotem. Określa się go królem zwierząt, lecz póki co kotek jest całkiem malutki i bezbronny. Lewka Parysa porzucili rodzice – lwica Ela i biało umaszczony Tabo, mieszkańcy prywatnego zoo w Wojciechowie. Wprawdzie pracownicy mogą przygotować specjalne sztuczne mleko dla malucha, ale najlepsze jest to od mamy – choćby przyszywanej. Akurat oszczeniła się suczka bobtaila Carmen, która „adoptowała” dodatkowego oseska i karmi go własnym mlekiem. Mleko psa ma skład podobny do pokarmu wielkich kotów, więc Parysowi nie grozi rozstrój żołądka. Mimo to mały drapieżnik jest dokarmiany z butelki przez pracowników zoo, ponieważ ma ogromny apetetyt: wypija ok. pół litra mleka dziennie. W ogrodach zoologicznych niestety często zdarzają się przypadku porzucania potomstwa przez rodziców. W przedwojennych wydaniach dolnośląskich gazet można było znaleźć ogłoszenia: „Poszukiwana suka w trakcie laktacji do ogrodu we Wrocławiu”. Dla rozmaitych porzuconych zwierzątek psy są najlepszymi mamkami, ale także kompanami. Znana była historia suki owczarka niemieckiego Fridy i tygrysicy sumatrzańskiej Zoi ze stołecznego zoo. Obie urodziły się niemal w tym samym momencie i razem przez rok mieszkały w jednej klatce, zanim w 2009 r. przewieziono Zoję do Francji. Maria Krakowiak, kierowniczka sekcji zwierząt drapieżnych w Warszawie opowiada, że tygrysica zawsze była posłuszna owczarkowi – wystarczyło, że suka warknęła, a wielki kot wracał na swoje miejsce. Przyrodnie „siostry” były nierozłączne, więc po rozłące Zoja na nowo musiała się nauczyć, jak być prawdziwym tygrysem.


www.pies.pl

czwartek, 16 października 2014

Missy, która wyczuła nowotwór

Suczka w typie labradora Missy tak długo obwąchiwała pierś swej opiekunki, aż ta się zorientowała, że coś jest nie tak, poszła do lekarza i dowiedziała się, że ma nowotwór piersi. Allison Powell z Portsmouth w Wielkiej Brytanii dzięki swej czworonożnej podopiecznej jest już po operacji.

- Missy bardzo posmutniała, ciągle wąchała moją pierś i dotykała jej łapą. Myślałam, że coś jest nie w porządku z moją suczką, nie zdawałam sobie sprawy, że to chodzi o mnie – tak Allison Powell wspominała czas sprzed ponad roku w porannym programie brytyjskiej telewizji ITV „Good Morning Britain”. Zabrała nawet Missy do weterynarza, żeby sprawdzić, co się dzieje, ten jednak nie wykrył żadnego schorzenia.

Missy wciąż była smutna, nie chciała jeść, stale też obwąchiwała lewą pierś opiekunki i dotykała jej łapą. Dopiero po kilku miesiącach w głowie Allison Powell coś zaskoczyło i pomyślała, że może Missy próbuje dać jej o czymś znać. Postanowiła się zbadać, choć nigdy dotąd tego nie robiła, bo w jej rodzinie nie było przypadków nowotworu. Gdy poszła do lekarza, okazało się, że ma guzek w piersi i że to o nim próbowała dać jej znać Missy. Nowotwór okazał się złośliwy i gdyby Allison zgłosiła się później do lekarza, miałaby dużo mniejsze szanse na ratunek.

Allison Powell jest już po ratującej życie operacji usunięcia obu piersi. Gdy wróciła do domu po 10-dniowym pobycie w szpitalu, Missy powitała ją, machając ogonem. Dziś znów jest radosnym psem. Lekarze z Queen Alexandra Hospital w Portsmouth, gdzie była operowana Allison, powiedzieli jej, że zawdzięcza życie swoje podopiecznej Missy


www.psy.pl